"Śmierć na Nilu" jest pierwszą powieścią Agathy Christie którą przeczytałam, to ta która sprawiła, że tak uparcie omijana przeze mnie pisarka zajmuje czołowe miejsce w literaturze kryminalnej na mych regałach. Zupełnie niezrozumiałym dziś dla mnie jest dlaczego broniłam się przed piórem Królowej kryminału, którą bez dwóch zdań jest.
Od pierwszych stron zostałam oczarowana osobą Herkulesa Poirota, którego wiem, że spotkam w wielu kolejnych historiach co bez zastanowienia skłania mnie do sięgnięcia po następną powieść autorki.
Zapewne nie jestem w błędzie myśląc, że się nie zawiodę, tak jak nie zawiodła mnie "Śmierć na Nilu" a wręcz przeciwnie.
Powieść jest niezwykle przewrotna, od samego początku nie skrywa tajemnic - na te przychodzi swoja odpowiednia pora.
Historia zaczyna się dość banalnie, od jednej z głównych bohaterek Linnet Ridgeway, potężnie bogatej młodej dziewczyny, która pewnego dnia wychodzi za mąż za biednego ale okrutnie przystojnego narzeczonego dawnej przyjaciółki Jacqueline.
Małżonkowie swoimi decyzjami ściągnęli na siebie nie tylko obsesyjne natręctwo porzuconej i oszukanej byłej narzeczonej ale i falę zbrodni, które poczynają serie niepasujących do niczego wydarzeń.
Powieść przesiąknięta jest swojego rodzaju delikatną płynnością, nietuzinkowymi dialogami, to historia wszystkich napotkanych bohaterów, których autorka skrupulatnie nam przedstawia, nie skupiając całej uwagi na pierwszy plan.
Jest od początku do końca intrygująca, ciekawa, nałogowa. Na pozór szybko odkrywa karty lecz w tej historii nic nie jest takie jakim się wydaje.
"Czytaj książki... pozwól rozwijać się wyobraźni"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz