Anna Sakowicz, blogerka, teraz już śmiało można rzec - pisarka, zadebiutowała zbiorem opowiadań Żółta tabletka. Pół roku później wydała pierwszą powieść.
Każdy kto sięgnie po powieść Anny zrozumie czym było dla mnie czytanie pierwszych jej stron podczas podróży autobusem. I tak jak od przypadku i zbiegu okoliczności zaczyna sie moja przygoda ze "Złodziejką marzeń" tak... a zresztą... trzymałam się poręczy, facjatę mam całą. Mogę iść dalej.
"Złodziejka marzeń" humorem dotyka mnie wszędzie, zagląda w "zmysły", jest zaskoczeniem dla mnie samej - nie tego się spodziewałam, nie pomyślałabym ani przez moment, że historia o zwykłej wypalonej nauczycielce, której życie przewraca się a raczej staje na głowie na dłuższy moment; tak mocno się ze mną zjedna, da tyle pozytywnych odczuć i energii.
Niesamowite jest jednocześnie czytać i jednoczenie się zastanawiać nad przypadkiem, choć Joannie, głównej bohaterce w ten przypadek ktoś ingerował - który może odmienić nasze życiowe ścieżki ot tak po prostu.
Joannie wystarczyła jedna podjęta decyzja by jej życie nieplanowanie przeszło ogromną metamorfozę, by w czyjeś głowie zakiełkował iście szatański plan. Plan pełny niespodzianek.
"Złodziejka marzeń" to splot zwyczajnych wydarzeń, które nabierają niezwyczajnych obrotów. To opowieść o życiu, w którym nigdy nie należy mówić nigdy.
"Czytaj książki... pozwól rozwijać się wyobraźni"
Czytałam już o tej książce na blogu Arte :). Mogłabym się na nią skusić, brzmi zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńSkuś się skuś, popłaczesz się, padniesz ze śmiechu, wszystko na raz i uwierz warto :)
UsuńSerdecznie dziękuję za ciepłe słowa. :) :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :*
Usuń